Chciał odpalić auto zabił rowerzystkę

Chciał odpalić auto zabił rowerzystkę

„Pracuj mądrze, a nie ciężko” mówi znane powiedzenie. Zgodnie z tymi słowami postanowili zadziałać Robert i Marit. Para sześćdziesięciolatków miała problem ze swoim samochodem. Ich czarny Peugeot 206 nie chciał odpalić. Dwójka postanowiła więc spróbować na popych. Zamiast jednak wykorzystać mięśnie, postanowili użyć rozumu. Plan był dobry, ale wykonanie śmiertelne w skutkach.

Małżeństwo Z Hagi stanęło w te wakacje przed Niderlandzkim sądem. Para oskarżona jest o doprowadzenie do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Doszło bowiem do incydentu drogowego, w którym zginęła rowerzystka. To jak do niego doszło może dość mocno zdziwić.

 

Męska ambicja

„Patrząc wstecz, powinienem był posłuchać i zadzwonić do ANWB” – powiedział Robert przed sądem. Jego żona bowiem, gdy auto nie odpalało, chciała ściągnąć pomoc drogową i zostawić kwestię awarii samochodu ekspertom. Mężczyzna jednak być może nieco uniósł się dumą, być może uważał, iż jego genialny plan ma szansę powodzenia. Holender zdecydował się spróbować odpalić samochód na popych. W przypadku, gdy bowiem jest rozładowany akumulator, w starszych pojazdach to może się udać.

 

Potęga umysłu, a nie mięśni

Problem polegał jednak na tym, iż mężczyźnie nie chciało się pchać auta po parkingu. Znalazł więc inne rozwiązanie, po co ma się męczyć, skoro można skorzystać z rampy wjazdowej. By bowiem dostać się na płytę parkingu, trzeba było pokonać najpierw stromy podjazd. Zjeżdżając z niego, auto powinno więc odpalić. Wystarczyło więc skierować samochód do krawędzi i dać działać grawitacji.

„Zrobiłem to z dobrymi intencjami, ale skończyło się piekłem. Bardzo mi przykro i chciałbym złożyć kondolencje bliskim” - zeznał mężczyzna przed sądem. Grawitacja bowiem zadziałała, można by rzec aż za bardzo, chociaż generalnie praw fizyki nie da się naginać ani oszukać. Stało się bowiem dokładnie to, co przewidział Holender. Mężczyzna zapomniał jednak, że w pojeździe, w którym nie chodzi silnik, nie działa też wspomaganie kierownicy i układu hamulcowego. Ręczny okazał się zaś zbyt małym zabezpieczeniem.

Wypadek

W efekcie staczający się coraz szybciej Peugeot uderzył najpierw w inny pojazd na podjeździe, potem w ścianę a na koniec w dwójkę rowerzystów. Mężczyzna na jednośladzie wyszedł z incydentu praktycznie bez szwanku. Kobieta niestety zginęła.

 

Szanse powodzenia

Plan mężczyzny być może miałby szansę powodzenia, gdyby nie stromość podjazdu. Wielu ludzi mając sprawne samochody, boi się na niego wjeżdżać i zjeżdżać. On zaś starał się to zrobić niesprawnym autem.
Prokurator wie, iż 60-latkowie nie zrobili tego celowo. Stwierdził, jednak iż było to głupie i lekkomyślne. Dlatego domagał się dla mężczyzny nakazu prac społecznych wymiarze 240 godzin, dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu i sześciomiesięcznego zakazu prowadzenia pojazdów. Jego żona usłyszała identyczne żądanie, ale z niższą ilością prac społecznych, bo tylko 180 godzin.

Sąd wydając wyrok, skazał mężczyznę na karę właśnie 240 godzin prac społeczny i dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. Kobieta usłyszała wyrok 120 godzin prac społecznych. Obyło się więc bez kar więzienia w zawieszeniu.

 

 

 

Źródło:  AD.nl
Źródło:  Rechtspraak.nl