Chcą ogniem walczyć z azylantami
Królestwo Niderlandów z racji problemów na rynku mieszkaniowym nie radzi sobie z przybyszami ubiegającymi się o azyl. Ludzi jest po prostu więcej niż domów, w których można zakwaterować zarówno tych, którzy już dostali azyl, jak i tych, którzy nadal czekają na zakończenie procedury. Dlatego niektórzy z nich trafiają do wynajętych lub wykupionych, po uzgodnieniach z władzami lokalnymi, hoteli. Wiele wskazuje jednak, iż pomysł ten komuś nie przypadł do gustu. W poniedziałek bowiem w ogniu stanął jeden z takich hoteli w Albergen.
Policjanci otrzymali informację o pożarze w poniedziałek kwadrans po godzinie szóstej rano. Płomienie zostały zauważone przez dwóch ochroniarzy. Jak przekazali funkcjonariusze, ogień nie wybuchł na terenie samego hotelu, ale w jego bliskim sąsiedztwie
Ogień pojawił się przy bocznych drzwiach obiektu, nie zajął jednak go bezpośrednio. Szkody nie są zbyt duże. Elewacja jest trochę przydymiona i wymaga czyszczenia. Nic więcej się nie stało, nie licząc opalonej kostki brukowej
Kiedy policjanci przybyli na miejsce sytuacja była już opanowana. Nikt nie ucierpiał, a ogień został ugaszony.
Czy to, co się stało było nieszczęśliwym wypadkiem? Policja nie ma złudzeń, że to było podpalenie. Czemu? Po pierwsze w miejscu, gdzie pojawił się żywioł, nie było nic, co mogłoby go spowodować. Po drugie to hotel ten stał się ostatnio osią potężnego sporu, który zakończył się już między innymi wyrokami za podżeganie do podpalenia.
Landhotel 't Elshuys
Landhotel 't Elshuys to jedna z nieruchomości, która została wystawiona na sprzedaż, a którą kupiła Centralna Agencja ds. Przyjmowania Osób Ubiegających się o Azyl (CAO). CAO chce po zakupie przeprowadzić w budynku jeszcze parę drobnych zmian, by umieścić w nim 300 azylantów.
Sprzeciw wobec azylantów
Gdy lokalna społeczność dowiedziała się, do czego zostanie wykorzystany hotel, zapanowała wielka konsternacja. Ludzie przeszli w marszu milczenia, domagając się w tym cichym proteście odstąpienia od planów zakwaterowania azylantów.
Sam zaś wcześniejszy właściciel postanowił iść do sądu i walczyć o unieważnienie aktu sprzedaży. Sąd na to jednak nie przystał.
Zawrzało również w sieci. Niektórzy internauci nie przebierali w słowach. Jeden z nich nawoływał nawet do podpalenia hotelu. Wiadomość tę zalajkowało wiele osób, popierając dążenie do tego, by wszelkimi metodami nie dopuścić do „zalęgnięcia” się azylantów. Mężczyzna ten jednak szybko wpadł w oko policji, która go zatrzymała. Internauta następnie trafił przed sąd, który w trybie procedury uproszczonej skazał go na 40 godzin prac społecznych.
Bohater
Trudno więc liczyć na to, iż policja szybko ujmie podpalacza. W oczach dużej części lokalnej społeczności jest on bowiem miejscowym bohaterem, który chciał chronić ludzi przed 300 azylantami. Wątpliwe więc, by mieszkańcy współpracowali w tym zakresie z policją. Na szczęście jest jeszcze monitoring, który może pozwolić odpowiedzieć na pytanie, kto wzniecił pożar.
Źródło: Tubantia.nl