Bomba SMS-owa: świetny pomysł, czy policyjny spam?
Policja stara się zrobić wszystko, by dopaść przestępców zwłaszcza tych najcięższego kalibru. Jak daleko można jednak posunąć się w takim działaniu? Czy można uprzykrzać życie innych? W ostatnim czasie zrobiło się głośno po z pozoru niegroźnej policyjnej akcji, której skutki dotknęły wiele osób. Dla jednych to, co zrobiła policja to świetny pomysł, dla innych potężne uderzenie w prywatność. Co wymyśli Holenderscy funkcjonariusze?
Atak
W nocy z 20 na 21 lipca w Hadze doszło do ataku na 23-letniego mężczyznę z Somalii. Człowiek ten, ubiegający się o azyl w Królestwie Niderlandów, doznał poważnych obrażeń i zmarł w ich wyniku w szpitalu. Policja po tym ataku, mogącym mieć podłoże prawicowego ekstremizmu, zaczęła poszukiwać sprawców, co finalnie doprowadziło do zatrzymania 4 podejrzanych w Niemczech. Aby jednak tego dokonać, oficerowie starali się zdobyć jak najwięcej informacji od społeczeństwa. Chcieli i nadal chcą, by zgłaszali się do nich świadkowie tych wydarzeń.
SMS
Dlatego też informacje o tym co się stało, pojawiły się w mediach oraz na policyjnych stronach. Z tym Holendrzy nie mieli problemów. Policja poszła jednak o krok dalej. Zaczęła bowiem wysyłać wiadomości na telefony użytkowników wszystkich sieci, które w chwili ataku logowały się do pobliskiego nadajnika telefonii komórkowej. W policyjnym slangu taka operacja nazywa się bombą SMS-ową.
Zdziwienie
SMS ten był dla wielu ludzi szokiem. Otrzymali go bowiem nie tylko ludzie mieszkający w okolicy miejsca ataku, ale nawet przyjezdni, którzy byli w rejonie po prostu przez chwilę, poruszając się jedną z miejskich dróg. W efekcie spora część z nich poczuła się inwigilowana. Nagle poczuli, że są śledzeni, iż dzięki telefonowi policja jeśli chce, potrafi ich namierzyć. Ugodziło to więc mocno w ich prywatność. Inni zaś wskazywali na to, że jest to tylko niepotrzebny spam. Stwierdzili bowiem, iż obywatel jeśli coś widział i chce to zgłosić na policję, sam to zrobi. Nie ma więc sensu wysyłania takich wiadomości. W końcu pojawia się też pytanie skąd funkcjonariusze mają ich numer? Dlaczego przekazano ich dane, bez ich zgody?
Z drugiej strony są zaś ludzie, którym ten pomysł się spodobał i uważają, iż jest to dobre rozwiązanie, które powinno być częściej wykorzystywane w działaniach operacyjnych.
Procedury
Policja po tej całej wrzawie próbuje się bronić i tłumaczyć swoje działania: „Nie robimy tego w przypadku kradzieży rowerów” – mówi rzecznik policji w Hadze cytowany przez Nu.nl, dodając: „Zawsze dotyczy to poważnych przestępstw lub pilnych spraw, takich jak morderstwo lub zabójstwo”.
Jednostki ścigania mają bowiem sztywne procedury wykorzystania bomby SMS-owej. Prokuratura musi wyrazić na to zgodę. Ta musi zaś najpierw rozważyć czy naruszenie prywatności setek ludzi może być wytłumaczone skalą przestępstwa. Jeśli tak, policja dostaje zgodę na działanie.
Sam numer
W tym momencie dysponując prokuratorską decyzją, śledczy zgłaszają się do Centralnego Punktu Informacyjnego Badań Telekomunikacji, która zarządza numerami telefonów i prosi o numery, które w danym czasie logowały się w konkretnym rejonie. Jak zaznaczają funkcjonariusze, otrzymują oni tylko same numery, nie są one połączone z adresami, czy danymi personalnymi odbiorców. „Nie wiemy do kogo wysyłamy wiadomość, jedynie jakie numery telefonów zostały w określonym czasie podłączone do danego masztu. Dane osobowe nie są dla nas w takiej sytuacji istotne” – mówi rzecznik, wskazując, iż nie trzeba się bać o swoją prywatność.
A czy Państwu podoba się ten pomysł? Czu uważają Państwo, iż dzięki temu ludzie faktycznie coś sobie przypomną i zgłoszą się na komisariat, a może to tylko niepotrzebny spam? Czekamy na Państwa opinię w komentarzach.
Źródło: Nu.nl