Bomba na boisku w Utrechcie
W sobotę wieczorem doszło do eksplozji na boisku sportowym w Geuzenwijk, w Utrechcie. Siła użytego ładunku była tak duża, iż zniszczyła znajdującą się tam betonową ścianę. Odłamki zaś w połączeniu z falą uderzeniową uszkodziły okna w dziesięciu okolicznych domach. Straty liczą również właściciele zaparkowanych w okolicy samochodów, które znalazły się w zasięgu latających betonowych szczątków.
Dochodzenie
Policja wskazuje, iż funkcjonariusze cały czas prowadzą dochodzenie, które ma ustalić przyczynę wybuchu. W pierwszej kolejności pod uwagę brane są fajerwerki. Tych jednak musiałoby być niezwykle dużo. Siła eksplozji tego typu pirotechniki zwykle niszczy drzwi, czy wybija okna. Tu zaś w drobny mak poszedł zbrojony, betonowy mur. Możliwe więc, iż ktoś zdetonował tam dużo mocniejszy materiał wybuchowy lub niewypał/niewybuch z okresu II Wojny Światowej.
Głośny huk
Również okoliczni mieszkańcy wskazują, iż było to coś mocniejszego od zwykłych fajerwerków. Ludzie słyszeli bardzo głośny huk, było to jednak głuche uderzenie, słyszalne i odczuwalne w kilku dzielnicach. Tak ich zdaniem nie brzmią fajerwerki. Ponadto świadkowie wskazują, iż po odgłosie tym widzieli z okien chmurę pyłu w kształcie unoszącego się grzyba.
Na miejsce zaraz po eksplozji zostały wysłane jednostki policji, pogotowia i straży pożarnej. Na szczęście okazało się, iż praca jest tylko dla funkcjonariuszy tej pierwszej służby. Pomimo latających na duże odległości odłamków nie było rannych. Nie było też płonących szczątków, więc cała praca strażaków zakończyła się na postawieniu systemu oświetlenia, by funkcjonariusze policji mogli prowadzić dochodzenie pomimo zapadającego zmroku.
Nuda
Pomimo potężnej eksplozji mieszkańcy nie wpadają w panikę. Podchodzą do sprawy bardzo racjonalnie. Wielu z nich obserwowało pracę policji tego wieczora. Jak wskazują, nie boją się o swoje zdrowie i życie. Ich zdaniem eksplozja ta nie była skierowana przeciw komukolwiek, był to bowiem tylko efekt nudy młodych ludzi, którzy nie mają co robić i przychodzą im do głowy głupie pomysły. Zresztą to nie pierwszy raz, gdy odpalono w tym regionie ładunki tego typu. Wcześniej już włócząca się po okolicy młodzież miała korzystać z ciężkiej, nielegalnej pirotechniki.
To wina policji
W efekcie część mieszkańców uważa, iż cały ten incydent to w dużej mierze wina policji. Ta bowiem miała uzyskiwać od mieszkańców informacje na temat młodocianych rozrabiaków. Oficerowie wiedzieli więc, kto jest tam przyczyną problemów i niepokojów, ale nie reagowali odpowiednio ostro. Jakiś czas temu aby ograniczyć swobodę tego typu młodzieży w rejonie rozstawiono system przenośnych kamer. Te faktycznie pomogły i okolica się uspokoiła. Niedawno jednak kamery zostały usunięte, ponieważ wydawało się, że sytuacja wróciła do normy. Wraz jednak ze zniknięciem monitoringu zaczęło dochodzić do coraz większych niepokojów, a wybuch jest tylko jednym z kilku epizodów.