Bomba biologiczna w centrum Delft
Wręcz trupi zapach, setki much i tysiące robaków. Na Brabantse Turfmarkt w Delft można było po prostu zwymiotować. Wszystko to z racji nieprawidłowo zaparkowanego czarnego Golfa i jego zawartości, która budziła obrzydzenie i lęk w lokalnej społeczności.
Na Brabantse Turfmarkt w Delft nieopodal kanału stał nieprawidłowo zaparkowany czarny Golf. Maszyna ta szybko zdobyła bardzo złą sławę w okolicy. Wszystko z racji delikatnie uchylonego okna od strony kierowcy i zawartości pojazdu.
Chore
Na pierwszy rzut oka auto wyglądało dość niepozornie. Ot, ktoś pozostawił samochód w złym miejscu. Gdy jednak podeszło się do niego bliżej, do nosa zaczynał dochodzić wręcz mdły, trupi zapach. Słychać było również brzęczenie setek kręcących się w okolicy much. Część z nich wlatywała, część wylatywała przez delikatnie uchyloną szybę w pojeździe.
Kolejnych kilka kroków pozwalało zobaczyć, iż w aucie jest dość duży bałagan. Półka między siedzeniami wydawała się być pełna rozsypanego ryżu. Bardziej uważne spojrzenie budziło jednak przerażenie. Ten „ryż” się ruszał. Nie są to bowiem nasiona, a larwy much, które żerowały na czymś gnijącym, leżącym pod hamulcem ręcznym. Co tam było, nie wiadomo. Można jednak domniemywać, iż było to jakieś mięso, wszystko dlatego, iż na fotelach w aucie leżał również zgniły boczek, szczątki filetów z łososia czy spleśniała polędwica wieprzowa karmiąca muchy na siedzeniu pasażera.
Wszystko to wyglądało, jakby ktoś specjalnie stworzył z tego samochodu karmnik dla much. Swoistą bombę biologiczną w centrum miasta.
Tygodnie
Jak mówi lokalna społeczność, pierwsze wzmianki o samochodzie pojawiły się pod koniec czerwca. Od tego czasu do służb miejskich sprawę zgłosiło już wielu przerażonych całą sytuacją ludzi. Niektórzy wskazywali nawet, iż ostatnio nie było tak źle. Najgorzej miało być kilka tygodni temu, kiedy przez Holandię przechodziła fala upałów. Wtedy trupi odór rozkładu był po prostu nie do zniesienia. Obojętnie jednak, czy zawartość auta śmierdziała bardziej lub mnie lokalna społeczność chciał tylko jednego. Pojazd miał zniknąć.
Problem
Władza jednak długo rozkładała bezradnie ręce. Owszem pojazd był źle zaparkowany, ale nie można go było odholować. By samochód mógł bowiem zostać zabrany przez odpowiednie służby, musi spełniać określone warunki. Musi być tak zwanym wrakiem lub posiadać poważne uszkodzenia. W tym wypadku jednak nie było takich przesłanek. Auto wygląda na całkowicie sprawne. Bród zaś w środku nie mógł być tutaj żadnym wyznacznikiem.
Auto mogłoby zniknąć również, gdy pojazd byłby tak zwanym zagrożeniem dla zdrowia publicznego, Dla lokalnych władz nie spełniał on jednak i tych przesłanek.
Światełko w tunelu
Dużo zmieniło się jednak kilka dni temu. Po tym, jak sprawę tę nagłośniły holenderskie media, sprawa trafiła do przedsiębiorstwa parkingowego. Ci w końcu usunęli pojazd. Mieszkańcy musieli czekać na to jednak prawie dwa miesiące. Wiele wskazuje na to, iż gdyby nie zainteresowanie prasy sprawa Golfa na łotewskich tablicach do tej pory nie byłaby rozwiązana.
Źródło: Ad.nl