Błędy policji doprowadziły do zamordowania Polaka i jego żony?

Błędy policji doprowadziły do zamordowania Polaka i jego żony?

Wracamy do sprawy zamordowania polsko-holenderskiego małżeństwa. Holender Richard K. zastrzelił oboje po tym jak przez długie miesiące wykłócali się z nim o dom. Holender miał bowiem sprzedać im budynek, zatajając wiele ukrytych wad. Teraz okazuje się, iż policja dysponowała aż osiemdziesięcioma raportami dotyczącymi całej sprawy i rosnącej eskalacji konfliktu, nic jednak z tym nie zrobiła, przez co finalnie K. pociągnął za spust

rozliczenie podatku z Holandii

Dochodzenie

W sprawie morderstwa pary toczą się dwa dochodzenia. Pierwsze to to, w którym przed sądem stanie morderca. Holender bowiem przyznał się do wszystkiego, nagrał nawet film po tym jak zabił dwoje ludzi, prosząc żonę i dzieci o przebaczenie i tłumacząc, że zrobił to dla ich dobra. Drugie dochodzenie ma sprawdzić, jak w tej sprawie działała policja. Konflikt między K., a polsko-holenderskim małżeństwem był bowiem doskonale znany lokalnym oficerom. Otrzymali oni ponad 80 raportów dotyczących różnych scysji między nimi. Wstępne wyniki tego śledztwa są dramatyczne. Zespół miał być zszokowany „brakiem kierunku” działania policjantów dotyczących waśni w Weiteveen. 

 

Śledztwo

Po tym jak K. zastrzelił Sama i Ineke policja rozpoczęła wewnętrzne dochodzenie, mające odpowiedzieć jak lokalni oficerowie mogli dopuścić aż do takiej eskalacji. Konflikt między sprzedającym a kupującymi dom trwał przez rok. Śledztwo to wykazało między innymi brak spójności w otrzymywanych raportach i zgłoszeniach. Obie strony nie raz wzywały policję i alarmowały o działalności oponenta. Sprawy te były jednak traktowane tak, jakby każda była oderwana od innych. Zajmowali się nimi różni funkcjonariusze.

„Przeoczono eskalację i brak bezpieczeństwa, a pilna potrzeba nie została dostrzeżona” – mówi raport, wskazując, iż oficerowie nie widząc całości sprawy, nie byli w stanie dojrzeć, że sprawa ta staje się coraz niebezpieczniejsza.

 

Partnerstwo

To zaś pociągnęło za sobą kolejny problem. W tego typu sprawach brakowało mediatora. Policja reagowała tylko na pojedyncze wezwania. W przypadku długotrwałych konfliktów powinna szukać zaś rozwiązana, np. z gminą czy jednostkami pomocowymi. Tak się jednak nie stało i sprawa nie była nigdy omawiana w konsultacjach trójstronnych (pomiędzy burmistrzem, szefem policji i departamentem sprawiedliwości).

Broń

To jednak nie wszystko. Richard K. zastrzelił małżeństwo z nielegalnej broni. Miał on jednak pozwolenie na broń. Działania mężczyzny jeszcze na długo przed morderstwami pozwalały policji działać, cofnąć mu zezwolenie, wejść do domu i skonfiskować uzbrojenie. Być może wtedy nie miałby z czego zastrzelić pary.

 

Szokujące

Czy można więc powiedzieć, iż policja ma krew na rękach? Czy jej zaniechania kosztowały życie dwójki ludzi? Szef policji Północnej Holandii, Martin Sitalsing, jest zszokowany wynikiem raportu. Zapowiedział też, że to, co się stało to bardzo ważna lekcja dla stróżów prawa. Na podstawie ustaleń z dochodzenia zdecydowano, iż w każdym zespole policji jeden lub kilku funkcjonariuszy zostanie oddelegowanych do prowadzenia i nadzorowania skomplikowanych przypadków i długotrwałych spraw dotyczących prześladowania i konfliktów, tak by ktoś dysponował pełną wiedzą i mógł reagować. Wszystko po to, by nie doszło do sytuacji takiej jak w Weiteveen. Polsko-holenderskiej parze nikt jednak już życia nie zwróci.

Źródło:  AD.nl