Będzie Pani zadowolona… czyli koszmarny mechanik

Będzie Pani zadowolona... czyli koszmarny mechanik

W Królestwie Niderlandów w wielu branżach brakuje personelu. Jedną z nich są między innymi mechanicy samochodowi. W niektórych miastach, by przejść obowiązkowy przegląd własnych czterech kółek lub naprawić samochód trzeba czekać nawet sześć tygodni.
To zaś powoduje, iż w wielu miejscach pojawiają się zakłady z fachowcami, którzy zdaniem klientów nigdy nie powinni prowadzić takiej działalności. Jedną z ofiar takiego miejsca była pani Weronika, która postanowiła skorzystać z usług naszych rodzimych mechaników w Holandii.

Braki kadrowe

W ostatnim czasie wielu mechaników przekwalifikowało się i zmieniło branżę. Znajomość mechaniki sprawdza się bowiem, np. w wielu firmach w dziale utrzymania ruchu, czy przy okazji instalacji pomp ciepła lub fotowoltaiki. Tam taki mechanik zarabia więcej i nie musi troszczyć się o lokal, sprzęt czy klientów. Wszystko to powoduje, iż warsztatów jest coraz mniej, a do dobrych specjalistów czasem trzeba czekać, jak piszą dziennikarze NU.nl, nawet tygodniami.

 

W mniej więcej takich realiach przyszło naszej czytelniczce naprawić auto. Pani Weronika usłyszała w kwietniu od sprawdzonego mechanika, iż ma w aucie parę rzeczy do wymiany. Wśród nich była między innymi końcówka drążka, łożyska czy amortyzatory. Części te nie były zniszczone, ale dość mocno zużyte, kobieta chcąc jednak jechać na weekend do Polski, wolała zapobiegawczo wymienić je przed podróżą. Niestety mechanik, do którego zwykle udawała się z autem, był niedostępny.

 

Pan Zdzisio

Na szczęście naszej bohaterce udało się znaleźć zakład prowadzony przez Pana Zdzisia w miasteczku niedaleko Eindhoven, który zdecydował się wymienić części. Auto miało być do odbioru 27 kwietnia, w Dzień Króla. Po odbiorze auta Pani Weronika miała jechać odebrać znajomych z lotniska. Dlatego samochód miał być na 100% gotowy. Jeden z właścicieli potwierdził, że tak będzie.

 

Zakład zamknięty

27 kwietnia gdy kobieta zapukała do drzwi, zakład był zamknięty. Po telefonie od klientki właściciel łaskawie się pojawił. Zajęło mu to półtorej godziny. Auto było do obioru. Koszt naprawy wyniósł około 300 euro.
Polka zapłaciła, właściciel szybko odjechał. Czemu tak mu się śpieszyło? Po niespełna 400 metrach jazdy Pani Weronika zdała sobie sprawę, iż z autem jest coś ewidentnie nie tak. Kolejny telefon do Pana Zdzisia. Ten zaprosił naszą czytelniczkę na kolejną naprawę, na drugi dzień.

 

Ten typ tak ma

Po drodze do warsztatu kobiecie wyskoczyło jeszcze kilka kontrolek, w tym ta dotycząca poziomu oleju. Okazało się, iż mechanicy wlali go za mało, tylko 3 litry zamiast wymaganych prawie 4,5. Słuszna krytyka nie spodobała się koledze Pana Zdzisia. Ten ku przerażeniu Pani Weroniki zaczął na nią wrzeszczeć i wyzywać od najgorszych. Kobieta uciekła, bojąc się, iż zaraz dojdzie do rękoczynów. Na zewnątrz próbował ją uspokoić Pan Zdzisio, wskazując, iż „ten typ już tak ma”, ale na niewiele to pomogło.

 

Z kolegami

Po 3 godzinach Pani Weronika wróciła do zakładu. Zabrała ze sobą koleżankę i paru znajomych. Bała się bowiem „ekspresji” jednego z pracowników. W tym momencie doszło wręcz do tragikomicznej sytuacji. Pracownicy ruszyli w stronę przyjaciół naszej czytelniczki. Paniom udało się jednak uspokoić zebranych. Doszło bowiem do niezrozumienia. Pani Weronika przyszła ze znajomymi, bo bała się jednego z pracowników. Pracownicy zaś przestraszyli się kolegów czytelniczki, myśląc, iż kobieta, przychodząc z „ochroną”, chce ich zastraszyć. Sprawa została jednak dość szybko wyjaśniona i nie doszło do eskalacji.

 

Auto sprawne, no prawie…

Swary jednak na bok. Pani Weronika chciała przecież odebrać auto, chciała jechać do Polski. Pan Zdzisio przekazał, iż teraz to auto jest już gotowe i jest super. Aby to udowodnić, przejechał się z naszą czytelniczką. Efekt? Po 100 metrach sam musiał zmienić zdanie.
Urażony honor mechanika sprawił, iż Pani Weronika została wyproszona z warsztatu, a cała obsługa, zabrała się za naprawę.

 

Ciekawa rozmowa

Gdy Pani Weronika czekała przed warsztatem, podszedł do niej jeden z pracowników. Mężczyźnie chyba zrobiło się żal kobiety, bo przekazał jej, że to podczas naprawy uszkodzili jej auto jeszcze bardziej i musi liczyć się z tym, że szef może chcieć zrzucić winę na nią.

Reklamacja

Słowa jednego z pracowników stały się prorocze. Kobieta zgłosiła reklamację, stwierdzając, iż nie poniesie kosztów naprawy uszkodzeń, które powstały z racji działań mechaników. Doszło do pyskówki między mechanikiem, a naszą czytelniczką. W końcu Pani Weronice udało się wywalczyć to co chciała. Nie zapłaciła za naprawę. Problem jednak w tym, iż auto było w stanie takim samym, jeśli nie gorszym, niż przed oddaniem go do mechanika. To jednak nie wszystko. Pani Weronika sama zakupiła części do wymiany. Części te na skutek złego zamontowania zostały uszkodzone. Więc kobietę czekał kolejny wydatek kilkuset euro.

 

Naprawa

Sprawa zakończyła się więc w innym warsztacie. Polka musiała poczekać na wolny termin, ale auto zostało naprawione raz i porządnie. Co więc z tym pierwszym warsztatem? Kobieta od kwietnia czeka na dokumenty związane z naprawą i fakturę za tę pierwszą płatność. Ta do tej pory się nie pojawiła.

 

Jaki z tego morał?

Fachowiec, który w czasie gdy brakuje pracowników, ma terminy od zaraz, jest dość podejrzany. Papier zniesie wszystko, tak samo reklama warsztatu. Jeśli więc chcemy mieć pewność, czy oddajemy auto w dobre ręce, zapoznajmy się najpierw z opiniami klientów. Lektura komentarzy w Google pozwoli nam zaoszczędzić przykrych niespodzianek. Z dobrym mechanikiem jest bowiem jak z restauracją. Gdy knajpki obok są pełne ludzi, a ta jedna jest pusta, musi być z nią coś nie tak.

 

 

Źródło: Nu.nl
Źródło: List od czytelniczki — imię autorki zmienione, tak samo jak imię mechanika