Barszcz Sosnkowskiego – zagrożenie na holenderskich łąkach

Barszcz Sosnkowskiego – zagrożenie na holenderskich łąkach

Do Królestwa Niderlandów ze wschodu nie przybywają tylko pracownicy migrujący i ludzie, którzy chcą zacząć nowe życie w krainie tulipanów. Z migracją ze wschodu przybył też barszcz i nie mówimy tu niestety o zupie, a wyjątkowo groźniej roślinie, z którą kontakt może okazać się koszmarny w skutkach. Coś, co kiedyś rosło na terenie Kazachstanu i zostało przez komunistów rozsiane w krajach byłego bloku wschodniego, dotarło teraz do Holandii i stanowi tam potężny problem nie tylko dla przyrody, ale i dla ludzi

O całej sprawie zostaliśmy poinformowani przez naszą czytelniczkę z Almere. Kobieta jest zadowolona z życia w Holandii. Wskazuje, iż miasto jest piękne i cały czas się rozwija. Gdy jednak ostatnio jechała autostradą A6 do pracy, zobaczyła znajomą roślinę, którą kojarzyła między innymi z Polski. Czując, iż z jej pojawienia się w okolicy nie wyniknie nic dobrego, postanowiła dać nam znać, by między innymi ostrzec lokalną Polonię. Nawet bowiem przypadkowy kontakt z tą rośliną może zakończyć się tragicznie.

 

Dużo krzyku o co?

Nasza czytelniczka nie ma wątpliwości, iż na poboczu drogi rośnie barszcz Sosnkowskiego, roślina, która już niedługo się wysieje. To zaś oznacza jedno, w następnych latach będzie jej coraz więcej.
W tym momencie wiele osób, zwłaszcza młodszych może zapytać się, o co tyle krzyku. Ot zwykły chwast, który rozplenia się powoli po Europie. Holandia ma już problemy z takimi napływowymi roślinami, między innymi z rdestem japońskim. Na walkę z nim sama Haga wydała już miliony euro. W tym jednak przypadku sprawa jest o wiele poważniejsza. Barszcz bowiem nie tylko dominuje nad lokalną roślinnością. Jest również bardzo groźny dla człowieka.

 

Barszcz Sosnkowskiego

Barszcz Sosnkowskiego w latach 50 XX wieku miał być sowiecką odpowiedzią na problemy z zapotrzebowaniem na paszę dla zwierząt. Państwa bloku wschodniego miały go wysiewać i zbierać jako pokarm dla bydła. Założenia były całkiem dobre. Roślina potrafi rosnąć praktycznie wszędzie. Jej wzrost jest szybki, a do tego potrafi osiągnąć w sprzyjających warunkach nawet 4 metry wysokości. To zaś zapewnia dużo „zielonego” dla zwierząt.

 

Zagrożenie dla ludzi i zwierząt

Szybko jednak pojawił się problem. Ten przerośnięty koper (bo do niego podobne są kwiatostany barszczu), okazał się zagrożeniem dla zbierających. Sok tej rośliny powoduje poważne, głębokie i trudno gojące się rany - oparzenia drugiego, a nawet trzeciego stopnia. W komunizmie ludźmi może by się nie przejmowano. Stało się jednak jasne, iż spożycie zielonych roślin powodowało u zwierząt biegunkę, stan zapalny układu pokarmowego, a nawet krwotoki wewnętrzne. Sama zaś obróbka barszczu, by ten był bezpieczny dla bydła, była trudna i czasochłonna. W efekcie pomysł zarzucono.
Barszcz jednak trafił do Polski i innych krajów demoludów, gdzie zdążył się już wysiać i rosnąć często dziko, na polach i łąkach.

 

Inwazja

Brak naturalnych wrogów i łatwość rozrastania się sprawił, że barszcz szybko został rośliną inwazyjną w EU. Jego uprawa, rozmnażanie i sprzedaż na terenie wspólnoty jest bardzo mocno ograniczona. Roślina jednak o tym nie wie i sama się rozprzestrzenia wraz, np. z migracjami ptaków.

Jak rozpoznać barszcz

Jedną z najbardziej charakterystycznych cech rośliny jest jej rozmiar. Może on wahać się od metra aż do czterech metrów wysokości. Jego łodyga ma zwykle około 10 cm średnicy i jest podłużnie bruzdowana. Na jej powierzchni występują małe fioletowe plamki. Białe kwiaty tworzą ogromne talerzowe kwiatostany.  Liście, które również mogą mieć nawet 2 metry, pokryte są tak jak łodyga włoskami, które produkują toksyczną substancję.  Barszcz Sosnkowskiego najprościej opisać jako przerośnięty koper lub arcydzięgiel. Jeśli spotkamy coś takiego na naszej drodze, najlepiej jej nie dotykajmy. Może się to dla nas skończyć tragicznie.

Jeśli więc ktoś z Was będzie w Almere i zobaczy taki koper "na sterydach" niech najlepiej do niego nie podchodzi.

 

Źródło:  Wiadomość od czytelnika
Źródło:  Medicover.pl