Nie zaciągnął ręcznego, auto wpadło do wody, sąd go uniewinnił
Listonosz, dostarczając paczki, zapomniał zaciągnąć hamulec ręczny. W efekcie furgonetka, którą podróżował, stoczyła się do wody w Rotterdamie. Firma wynajmująca mężczyźnie pojazd, wskazała, iż to jego wina i zażądała odszkodowania wysokości 11 tysięcy euro. Pocztowiec nie chciał jednak zapłacić i spór trafił na sądową wokandę. Wymiar sprawiedliwości, w tej wydawać by się mogło oczywistej sprawie, stanął jednak po stronie kierowcy zatopionego auta.
Mieszkaniec Rotterdamu prowadzi swoją małą firmę kurierską dostarczając paczki w mieście Volkswagenem Caddy. Auto nie należy do niego, jest wynajmowane od firmy w Amstelveen. Jego praca przebiegała spokojnie, dzień za dniem nic złego się nie działo, aż do 4 maja ubiegłego roku. Wtedy to jego VW wodował. Mężczyzna zaparkował auto, wyciągnął z niego paczkę i poszedł ją zanieść. Chwilę później zobaczył, jak jego samochód, z racji małej pochyłości, stacza się do wody. Mężczyzna nie mógł już temu zapobiec. Auto zostało zalane i straty były naprawdę duże.
Koszty
Rotterdamczyk uważał, iż to, co się stało było spowodowane przez problemy techniczne auta. Niemniej jednak posłusznie wpłacił udział własny wynikający z ubezpieczenia, na jakie się zgodził przy okazji umowy najmu pojazdu. Szybko jednak okazało się, że dla właściciela auta, kwota ta była za mała. Firma domagała się od kuriera 10 997,21 euro.
Sąd
Firma zapowiedziała też, że jeśli mężczyzna nie zapłaci, skieruje sprawę do sądu. Ponieważ kurier dopuścił się rażącego zaniedbania – nie zaciągnął ręcznego. Przedsiębiorstwo udostępniające auto nie chciało nawet słyszeć o błędzie technicznym. Wszystko to było winą kierowcy. Mężczyzna nie zapłacił, upierając się przy swoim, więc sprawa trafiła na wokandę.
Wyrok
Sąd po analizie sprawy odrzucił argumentację wypożyczalni. Nie chodziło tu jednak o kwestię hamulca. Wymiar sprawiedliwości stwierdził, iż nie było tu mowy o rażącym błędzie czy zaniedbaniu. Niezaciągnięcie hamulca ręcznego może być co najwyżej nieostrożnością. Taka nieostrożność jest możliwa z racji na charakter pacy mężczyzny, który wielokrotnie musi szybko wsiadać i wysiadać z pojazdu. Ponadto, jak stwierdził sędzia, dostawca nie wiedział, że droga opada w kierunku wody. Nie mógł więc przewidzieć, iż auto może się stoczyć. To również przeczy więc rażącemu zaniedbaniu (to może mieć miejsce gdy jest świadomość, iż coś się stanie lub może się stać, ale się temu nie będzie przeciwdziałać).
W efekcie sąd nie dopatrzył się zaniedbania, więc kierowca nie musi płacić tych prawie 11 tysięcy euro. Wystarczy wpłata wkładu własnego wynikająca z polisy. Ponadto koszty procesowe musi ponieść spółka, która wniosła pozew. To bowiem ją uznano za winną próby wyłudzenia środków od mężczyzny.
Źródło: AD.nl