Atak na protestujących w rocznicę Nakby

Vlissingen tymczasowym obszarem zagrożenia bezpieczeństwa

Po tym jak policja brutalnie spacyfikowała protesty na uczelni wyższej w Amsterdamie, propalestyńscy działacze zdecydowali się zorganizować marsz ulicami stolicy Holandii.  Akcja ta również nie zakończyła się zbyt dobrze. Policja musiała aresztować siedem osób. Nie byli to jednak protestujący.

Jak wskazują służby, do awantur i scysji doszło nie na samym marszu, ale chwilę po nim. Wtedy to kontrdemonstranci, zwolennicy polityki Izraela, zaatakowali propalestyńskich aktywistów. Policja interweniująca w tej sprawie i pilnująca całego zgromadzenia przez chwilę jakby oślepła. Jej rzecznik wskazuje, iż nie wiadomo jak doszło do wymiany ciosów, nie wiadomo też, kto rzucał fajerwerkami. Oficer prasowy przekazał jedynie, iż interweniujący policjanci zatrzymali siedem osób.

 

10 tysięcy ludzi

W sobotę 10 tysięcy ludzi przemaszerowało od Placu Dam do Museumplein. Protest ten niejako łączy się z wcześniejszymi wydarzeniami w stolicy. Niemniej jednak sama jego data dotyczy 76 rocznicy Nakby. Mowa tu o rocznicy wypędzenia i ucieczek setek tysięcy Palestyńczyków z miast i ziem, na których utworzono państwo Izrael w 1948 roku. Wtedy to bowiem, by dać możliwość osiedlenia się Żydom, często siłą wyrzucano z obszaru nowo powstałego kraju, mieszkającą tam od pokoleń ludność.
Cały ten przemarsz odbył się pod czujnym okiem policji. Idący w nim propalestyńscy aktywiści zachowywali się spokojnie i godnie. Wydawało się więc, iż dzień minie bez problemów.

 

Koniec

Po zakończeniu marszu na Museumplein odbyło się kilka przemówień i to było wszystko. Część ludzi poszła do domu. Część pozostała jeszcze, ciesząc się sobotą na świeżym powietrzu. Ludzie usiedli na trawie, biwakowali. Jak wskazują dziennikarze na stronie Het Parool atmosfera byłą cicha i spokojna. Do chwili.

 

Eksplozje

W pewnym momencie od strony Zuiderbad do zgromadzonych dotarł dźwięk eksplozji. Jak wskazał holenderski dziennikarz, na teren placu weszli ludzie, którzy zaczęli atakować zebranych i rzucać w nich butelkami po piwie. To doprowadziło do niemałego chaosu. Kobiety zaczęły uciekać w panice. Część siedzących na placu mężczyzn ruszyło zaś w stronę napastników. Doszło do walk. Szybko stało się jasne, iż jedna osoba jest poważnie ranna.

Aresztowania

Sytuacja uspokoiła się, gdy do akcji weszła policja. Ta początkowo aresztowała trzy osoby.  Mieli to być, jak mówią świadkowie: „syjoniści”. Wtedy to okazało się również, iż osobą ranną był jeden z napastników. Miał on odnieść obrażenia, gdy ciężkie fajerwerki lub inny materiał wybuchowy eksplodował, zanim on zdążył go rzucić w stronę siedzących na placu ludzi. Mimo tego ataku został on opatrzony przez zespół medyczny organizacji protestacyjnej.

 

Beczka prochu

Policja po tych wydarzeniach stanęła przed bardzo trudnym zadaniem. Miała na placu dużą grupę, przerażonych i rozgniewanych ludzi, którzy krzyczeli, że nie są bezpieczni w tym kraju, że policja nie umie lub nie chce zabezpieczyć ich pokojowego protestu i dochodzi do ataków. Z czasem jednak mundurowym udało się załagodzić sytuację i ludzie w spokoju wrócili do domów.

 

Kolejne aresztowania

Oprócz zatrzymanej trójki, oficerom udało się później zatrzymać jeszcze trzech innych kontrdemonstrantów. Na dołek trafił też jeden z propalestyńskich aktywistów. On także został aresztowany za stosowanie przemocy w społeczeństwie. Odpowiedział bowiem na atak prowokatorów i wdał się z nimi w walkę.

 

 

Źródło:  Nu.nl