Amsterdam zamyka się na część turystów

Amsterdam zamyka się na część turystów

Władze stolicy Królestwa Niderlandów mówią o wręcz historycznym momencie. O przełomie w podejściu do otwartości metropolii na turystów. Rada miasta zdecydowała się bowiem zamknąć Amsterdam dla turystów. Oczywiście nie dla wszystkich. Samorząd wprowadził maksymalną, roczną liczbę noclegów, jakie mogą być udzielone w mieście.

Mieszkańcy mają dość

Amsterdam w sezonie przeżywa podobny problem jak, np. Kraków. Na ulicach częściej słychać niemiecki, japoński, angielski, a nie niderlandzki (czy polski, w przypadku miasta nad Wisłą). Turystów jest tak dużo, iż ludzie ci najzwyczajniej w świecie zwiedzając, zaglądając w każdy kąt, obstawiając parki, skwery, kawiarnie itd. utrudniając życie autochtonom. Sytuacja stała się tak trudna, iż część lokalnej społeczności najchętniej wyrzuciłaby zwiedzających z miasta, mimo tego, iż turystyka jest tam jedną z podpór lokalnej gospodarki. W efekcie pod petycją o ograniczenie ruchu turystycznego w stolicy podpisało się ponad 30 tysięcy mieszkańców.

Śmieciarze

Co najbardziej nie podobało się Holendrom? Jak się okazuje, nie był to problem, głośnych, pijanych angielskich turystów, czy fotografujących wszystkich i wszystko przybyszy z Azji. Okazuje się, iż miejscową społeczność najbardziej irytowało to, że przybysze spoza Holandii śmiecili im w mieście na potęgę. Sytuacja miejscami była tak zła, iż niektóre najbardziej popularne obszary miasta po prostu tonęły w śmieciach, a kanały zamieniały się w ścieki pełne odpadków.

Zgoda

W efekcie radni przychylili się do prośby swoich wyborców. Samorządowcy przegłosowali ustawę o tak zwanej „zrównoważonej turystyce”. Wedle jej zapisów każdego roku w stolicy może zostać udzielonych maksymalnie 20 milionów noclegów. Jak mówią władze, jest to historyczny moment, ponieważ Amsterdam jako pierwsze miasto w Holandii, zdecydował się na taki krok.

Nie ilość, a jakość

Oprócz zmniejszenia ilości turystów, władze miasta chcą również poprawić ich jakość. Brzmi to może dziwnie, ale władze wydają ogromne środki na kampanię promocyjną, która ma sprawić, iż do miasta będą przybywać ludzie chcący poznać jego kulturę, zabytki i sztukę, np. dzieła holenderskiego malarstwa, a nie tylko palić „zioło” i pić w knajpach siedząc na walizkach od rana do wieczora. Władze chcą, by przybysze z zagranicy zapomnieli też o pewnej słynnej amsterdamskiej dzielnicy. W tym zakresie, już jakiś czas temu, zabroniono tem wycieczek grupowych. Teraz zaś władze chcą wskazać, iż istnieją też inne atrakcje poza nią. Planowane są również zmiany prawa dotyczące sprzedaży używek (zwłaszcza tych roślinnych), obcokrajowcom.

Jak to będzie wyglądało w praktyce?

Władza mówi o wielkiej zmianie. Różnica może jednak nie być nawet widoczna dla zwykłego mieszkańca. Szumne ograniczenie do 20 milionów noclegów nie oznacza redukcji gości o połowę, czy nawet o 25%. W 2019 roku, ostatnim roku przed epidemią, stolicę krainy tulipanów odwiedziło 22,5 miliona turystów (tyle noclegów sprzedano). W efekcie oznacza to, iż w mieście ilość gości zmniejszy się o 2,5 miliona i to tylko w teorii. Jeśli bowiem turyści znajdą zakwaterowanie w sąsiednich gminach, nie będą oni brani pod uwagę. Rzeczywistość może więc okazać się dużo mniej rewolucyjna niż zamierzenia.