Adwokaci chcą uniewinnienia Polaka w głośnej sprawie o morderstwo

Stalking i niezrozumiała decyzja sądu i prokuratury

Wracamy do sprawy egzekucji Petera R. De Vries'a, w której na ławie oskarżonych zasiada między innymi nasz 36-letni rodak Kamil E oraz Delano G. Mieli oni wziąć udział w zamachu na dziennikarza zajmującego się holenderską mafią. Adwokaci Polaka w toczącym się procesie zwrócili się w minioną środę do sądu z wnioskiem o uniewinnienie naszego rodaka od zarzutu morderstwa. Obrona uważa, iż przybysz znad Wisły brał udział w całej akcji, ale nie wiedział, iż jego partner zastrzelił mężczyznę.

Sprawa morderstwa jednego z najsłynniejszych dziennikarzy śledczych w Holandii wywarła ogromne piętno na społeczeństwie. Pokazała bowiem, iż jeśli przestępcy chcą, mogą dopaść każdego, nawet osoby, które na co dzień widzi się w telewizji.
Policja w sprawie napaści, która de facto była praktycznie egzekucją, rozpoczęła dochodzenie już kilka minut po strzałach. Funkcjonariuszom udało się po niecałej godzinie dopaść dwójkę podejrzanych. W ich samochodzie znaleziono między innymi broń i kryptotelefon, przez którzy przestępcy mieli komunikować się ze zleceniodawcą.

 

Dochodzenie

Z odszyfrowanych wiadomości wynika, iż przestępcy komunikowali się ze zleceniodawcą i wspominali o morderstwie. Mieli donieść, że ofiara nie żyje. Nie było więc wątpliwości, iż to oni brali udział w ataku. Prokurator uznał, że 22-letni G. strzelał. Polak miał być zaś jego kierowcą, a także dokonać wcześniej rozpoznania zachowań i ścieżek dziennikarza. Nasz rodak od początku procesu zaprzecza tym doniesieniom.

 

Dowody

Kamil E., zdaniem obrony, miał nie wiedzieć o planie zabójstwa De Vriesa, w Amsterdamie, 6 lipca zeszłego roku. Jego prawnik wskazuje, iż zaangażował się w sprawę przez przypadek. Polak, jak twierdzi adwokat, mieszał w Niderlandach od niedawna i nawet nie wiedział, że istnieje taki ktoś jak De Vires.

 

Obrona

Obrona zwraca uwagę na to, iż proces nie jest uczciwy. Ze względów bezpieczeństwa prokuratura pominęła w aktach prawie wszystkie dane osobowe. Świadkowie, detektywi, biegli sądowi nie są wymieniani z imienia i nazwiska. Obrona nie może więc ich powołać i przesłuchać. Nie może ich też skonfrontować z oskarżonym. Gdyby zaś zakwestionować i odrzucić ich zeznania nie byłoby sprawy przeciw polskiemu klientowi. Obrazy z monitoringu bowiem nie wystarczą.
Oprócz tego sąd i prokuratura nie są obojętni. Sprawa toczona jest tak, iż cały kraj już wydał wyrok na mężczyzn jeszcze przed procesem. Gdyby tego było mało, nad oskarżonymi się znęcano. Strzelec miał trafić bowiem do izolatki i wręczono mu do czytania książkę ofiary. Obrona uważa też, że kary dożywocia dla mężczyzn to nie sprawiedliwy wyrok, a niejako „zemsta społeczeństwa”, które pragnie krwi.

 

Polak

Dowodami przeciw Polakowi są między innymi nagrania z kamer monitoringu, na których widać, iż kilka dni przed zabójstwem 36-latek idzie za ofiarą. Mężczyzna jednak zaprzecza, a obrona twierdzi, iż nie można ze 100% pewnością wskazać, iż to jest właśnie podejrzany.
To zaś stwarza wątpliwości. Dlatego też te wątpliwości powinny być podstawą uniewinnienia. Jeśli zaś sąd na to nie przystanie, to można mówić ewentualnie o współudziale w przestępstwie, ale nie zabójstwie. W praktyce oznaczałoby to wyrok na poziomie 12-15 lat, a nie dożywocie.
Jak jednak do sprawy podejdzie sąd? Wymiar sprawiedliwości planuje wydać werdykt w sprawie 14 lipca, wtedy wszystko stanie się jasne.

 

Źródło:  Ad.nl