80 kilometrów w pogodni za foką
Nie samymi złymi wiadomościami żyje człowiek. Dlatego teraz wyjątkowo pozytywny i chwytający ze serce news. Udało się uratować fokę szarą, która była zaplątana w linkę i żyłkę wędkarską i którą przez ponad cztery dni widziano cierpiącą w holenderskich wodach. Zwierzę próbowano wielokrotnie złapać, niestety bez powodzenia. W końcu jednak do ludzi uśmiechnęło się szczęście i Netty wreszcie udało się pomóc.
W centrum rehabilitacji fok w Pieterburen pracownicy, przez kilka dni pod rząd, otrzymywali informację o rannej, zaplątanej w linkę i żyłki foce szarej. Zgłoszenia o cierpiącym zwierzęciu przypływały z Wijk aan Zee, Egmond aan Zee, Huisduinen i Texel. Za każdym razem na miejsce wysyłano ekipę karetki dla zwierząt, by złapać ssaka. Niestety foka znikała w morzu, zanim służby zdążyły się do niej zbliżyć. To zaś nie wróżyło nic dobrego. Żyłki bowiem z każdym ruchem coraz bardziej wcinały się w ciało tego morskiego drapieżnika. Bano się, iż w rany wda się zakażenie lub dojdzie do uszkodzenia jakieś żyły i będzie za późno na pomoc.
80 kilometrów
W ciągu czterech dni nieustannego raportowania o obecności foki, zwierzęciu udało się przepłynąć 80 kilometrów. Gdy w końcu plażowicze zobaczyli ją na plaży w Den Helder, weterynarzom się poszczęściło i fokę wreszcie złapano.
W ciężkim stanie
Oględziny, jakich dokonali weterynarze na plaży, wykazały, iż Netty, bo tak nazwano foczkę, jest zaplątana we wspomnianą żyłkę i wędkarską plecionkę. W normalnej sytuacji ekipa porozcinałaby te więzy i wypuściła ssaka znów do wody. Niestety okazało się, iż zwierzę było tak długo skrępowane, że wypuszczenie jej od razu jest niemożliwe.
Ciężkie obrażenia
Żyłka zdążyła bowiem dokonać potężnych spustoszeń. Doprowadziła ona do ran szarpanych na szyi i jednej z płetw. Dlatego też foka trafiła do centrum Pieterburen. Tam ostrożnie wycinano żyłki, których część zdążyła wniknąć głęboko, tnąc mięśnie i rozszarpując ciało. Weterynarze są jednak dobrej myśli. Netty zrobiono bowiem szereg zdjęć rentgenowski, z których wynika, iż nie doszło do uszkodzeń kości czy stawów. Dlatego też pracownicy centrum mają nadzieję, że ssak po okresie rekonwalescencji będzie mógł wrócić na Morze Wattowe.
Historia kończy się więc happy-endem. To, co się stało jednak z Netty, powinno być też lekcją dla nas. Nie zostawiajmy śmieci na plaży. Bo dla nas to faktycznie tylko śmieć, dla zwierząt może to być jednak wyrok śmierci.
Źródło: Nu.nl