300 holenderskich żołnierzy rusza do Polski

300 holenderskich żołnierzy rusza do Polski. „24 godziny na dobę bronimy NATO przed zagrożeniem z powietrza”

Od poniedziałku na wschodzie Polski działa nowa holenderska misja wojskowa. Trzystu żołnierzy przyjeżdża tam z systemami Patriot i NASAMS, aby przez pół roku bronić jednego z najważniejszych punktów logistycznych NATO – miejsca, z którego broń trafia prosto do walczącej Ukrainy. Jak mówią wojskowi, to już nie beztroska Europa: „Jesteśmy w szarej strefie między wojną a pokojem”.

Masz newsa

Na terenie wschodniej Polski NATO przechowuje sprzęt, który jest przekazywany Ukraińcom. To właśnie stamtąd wyruszają transporty z bronią i wyposażeniem niezbędnym do obrony przed rosyjską agresją. Nic dziwnego, że miejsce to stało się kluczowym celem do ochrony – i właśnie tę rolę przejmują teraz Holendrzy.

Decyzja o wzmocnieniu polskiego wschodu zapadła podczas szczytu NATO w Waszyngtonie. Jak przypomina były dowódca sił lądowych Mart de Kruif, wschodnie niebo Sojuszu było ostatnio naruszane „prawdopodobnie przez rosyjskie drony”. NATO uznało, że trzeba postawić granicę. I to bardzo wyraźną.

We wrześniu holenderskie F-35 pomagały jeszcze zestrzeliwać drony przelatujące nad Polską. Teraz ich miejsce zastąpi naziemna obrona przeciwlotnicza – bardziej stała, dokładniejsza i gotowa do działania 24/7.

Masz newsa

Holenderscy żołnierze będą pracować bez przerwy, dzień i noc. Ich zadaniem jest odpieranie absolutnie wszystkiego, co może nadlecieć: pocisków balistycznych, rakiet manewrujących, samolotów, helikopterów, a także – a może przede wszystkim – dronów.

System działa warstwowo:

  • Patriot chroni dużą przestrzeń i przechwytuje cele na bardzo dużych wysokościach i dystansach.

  • NASAMS przejmuje cele bliższe lub nisko lecące.

  • A inne systemy zwalczają najmniejsze i najniżej lecące drony.

Decyzje o użyciu broni podejmowane są błyskawicznie. „Nie można nad tym debatować godzinę. Czasem to kwestia minut, a nawet mniej” – mówi De Kruif. Każdy obiekt na radarze jest weryfikowany i natychmiast klasyfikowany: czy to zagrożenie, czy nie.

Cała misja odbywa się w ramach NATO, dlatego obowiązują jasne zasady użycia broni (Rules of Engagement). To dowódca na miejscu – w porozumieniu z NATO i polskimi służbami – podejmuje ostateczne decyzje.

Dlaczego akurat Holandia?

Holandia przejmuje zadanie od Niemiec, które pilnowały tego samego rejonu przez ostatni rok. Niemieckie Patrioty nie musiały oddać ani jednego strzału, ale ich radary zarejestrowały mnóstwo zagrożeń. Teraz pora, by pałeczkę przejęli Holendrzy.

Co ciekawe, niewiele brakowało, a Holandia dziś nie miałaby Patriotów w ogóle. „Dziesięć lat temu prawie je zlikwidowaliśmy” – wspomina De Kruif. Dopiero zdecydowane sprzeciwy dowódców powstrzymały ten pomysł. Sprzęt i wyszkolenie zespołów przeniesiono wtedy do bazy De Peel – i dziś wszyscy w wojsku podkreślają, że była to jedna z najlepszych decyzji ostatnich lat.

Holenderska armia informuje, że przerzut żołnierzy i sprzętu do Polski ruszył właśnie teraz, a pełna gotowość operacyjna ma zostać osiągnięta w połowie grudnia.

Przez najbliższe pół roku polsko-holenderska współpraca będzie więc jedną z najważniejszych linii obrony powietrznej całego NATO. I choć wielu Europejczyków żyje tak, jakby nic się nie działo, żołnierze na wschodzie kontynentu czuwają bez przerwy, żeby tak pozostało.