30 lat więzienia dla trzech mężczyzn

Holenderka uciekła z dziećmi do Polski, czy nasz kraj ją wyda?

Takie rzeczy w liberalnym holenderskim wymiarze sprawiedliwości praktycznie się nie zdarzają. Co więc skłoniło prokuraturę, by domagać się kary trzydziestu lat więzienia dla trzech mężczyzn, którzy pociągnęli za spust w Amsterdamie?

Holenderski wymiar sprawiedliwości jest nad wyraz łaskawy. Prokuratura, prowadząc sprawy o zabójstwa, czy morderstwa zwykle domaga się dla oskarżonych wyroków w granicach 15, maksymalnie 20 lat pozbawienia wolności. W przypadku sprawy tragicznej śmierci Ayla’y Mintjes, do której doszło w maju zeszłego roku, oskarżyciel chce dla trzech sprawców aż trzydziestu lat więzienia. Co stało się w stolicy?

 

Szesnastego maja minął dokładnie rok, gdy przestępcy wzięli sobie na cel Anisa B., swojego konkurenta z półświatka. Trójka zasiadająca na ławie oskarżonych miała przygotować zasadzkę, w której to miał zginąć B. Ustawili się z bronią i czekali, aż pojazd z przestępcą znajdzie się na celowniku. Gdy tak się stało, otworzyli ogień. W toku śledztwa ustalono, iż trójka wystrzeliła w sumie 36 kul. Jedna z nich trafiła śmiertelnie Ayla’ę, która znajdowała się wtedy w pojeździe ze swoim przyjacielem – celem ataku. Postrzał okazał się śmiertelny dla dwudziestosiedmiolatki Cel zaś przeżył zamach na swoje życie.

 

Wielomiesięczne przygotowanie

Podczas procesu stało się jasne, iż zamach ten był zwieńczeniem wielu miesięcy żmudnych przygotowań. Planujący go przestępcy przemyśleli wszystko, wybrali również bardzo dobre miejsce do urządzenia zasadzki. Dlaczego więc ta się nie powiodła? Najprawdopodobniej przeceniono umiejętności posługiwania się bronią palną strzelców.

 

Wiedział o zagrożeniu

Dochodzenie wykazało również, iż B. od marca wiedział, że konkurencja dybie na jego życie. Przekazano mu bowiem informację, iż znajduje się na liście „do odstrzału”. Mintjes, będąca jego życiową partnerką, również wiedziała o zagrożeniu, miłość kazała jej jednak zostać przy ukochanym.

 

Ucieczka

Na ławie oskarżonych zasiedli Samuel Y. (21), Renato F. (35) i Jeremia T. Po kanonadzie (z której pociski znajdowano nawet w domach oddalonych o 800 metrów od miejsca ataku), przestępcy uciekli Volkswagenem Caddy. Auto to potem zostało podpalone dla zatarcia śladów.  Owo podpalenie okazało się kluczowe dla sprawy. Świadkowie nie widzieli strzelców.  Widzieli jedynie jakim autem uciekają. Później zaś inni ludzie zobaczyli, jak trzy osoby podpalają samochód i przy okazji przypadkiem jednego z nich. W efekcie, gdy policjantom udało się zatrzymać podejrzanego z oparzeniami, byli pewni, iż jest to zamachowiec. Potwierdziła to zresztą nieco później analiza śladów DNA znalezionych przy szczątkach pojazdu.  Zeznania zatrzymanego pozwoliły zaś ująć pozostałą dwójkę.

 

Skąd tak surowy wyrok

Dlaczego prokurator domaga się tak wysokiej kary? Po pierwsze było to staranie zaplanowane morderstwo. Strzelcy działali z zimną krwią. Nie bali się otworzyć ognia nawet gdy zobaczyli, iż w pojeździe siedzi niewinna osoba. Ludzie ci działali też na zlecenie, podczas wojny w niderlandzki półświatku. Był to więc dla nich czysty biznes. Są więc na tyle zdemoralizowani, iż kara więzienia ma nie tyle pomóc w resocjalizacji co odciąć ich od społeczeństwa.

 

Źródło:  Nu.nl