26-latek roztapiał się w środku
26-latek obudził się, gdy stało nad nim kilka osób w białych kitlach. „Wiesz, gdzie jesteś” – zapytał jeden z ludzi w bieli. „Chiny” odpowiedział leżący. To jednak nie był „kraj środka”. Młody mężczyzna leżał na oddziale intensywnej terapii UMC w Utrechcie. Trafił tam z festiwalu tańca ADE, gdzie jego organizm się przegrzał i jego narządy zaczęły wysiadać jeden po drugim. Wszystko przez narkotyki, jakie zażył.
Jak wspomina personel oddziału intensywnej terapii, który wybudził 26-latka po tygodniu w śpiączce, takie incydenty zdarzają się coraz częściej. Pacjenci, którzy do nich trafiają, zażywają narkotyki. W teorii robią to całkowicie świadomie i bezpiecznie. Znają bowiem już te środki, brali je wcześniej, wiedzą jak na nie zareagują. W praktyce coś idzie jednak nie tak. Zamiast „luzu” jest walka o życie. Dziesięć lat temu lekarze nie mieli takich sytuacji, teraz zaś mają one miejsce praktycznie co miesiąc.
Czarna dziura
26-latek nie pamięta, co działo się tydzień temu w niedzielę. Wie, iż był na festiwalu tańca ADE i na tym jego pamięć się kończy. Dopiero lekarze, pracownicy pogotowia i jego dziewczyna powoli „łatali” mu dziurę w pamięci, mówiąc, w jak bardzo ciężkim stanie był i jak mało brakowało, by zmarł. 26-latek miał szczęście, przed nim w podobnym stanie do szpitala trafiło jeszcze dwóch pacjentów. Obaj nie przeżyli.
To za mało
„Zawsze sprawdzam, co biorę, czytałem o tym na forach narkotykowych i uważnie śledziłem Red Alert, który informuje o krążących w obiegu niewłaściwych tabletkach. Podczas korzystania z nich liczyłem czas, więc nigdy nie wziąłem za dużo. W miarę możliwości korzystałem świadomie” – mówi dziennikarzom AD, dodając, iż tak też było tego feralnego wieczoru. Mężczyzna kupił towar od znanego dilera. Jego zamówienie dotyczyło MDMA i 4mmc. „Robiłem to już wcześniej. MDMA, żeby poczuć się trochę niepewnie, dodaj 4 mmc, żeby poczuć się dobrze.” To była dobra kombinacja, zdaniem 26-latka. „Festiwal jest taki wesoły, a atmosfera bardziej kameralna niż w pubie. Każdemu leży na sercu dobro innych i następnego dnia o wszystkim pamiętasz. Byłem do tego przyzwyczajony.” - wspominał.
Rutyna jednak go zgubiła.
Topił się
„Jego temperatura była tak wysoka, że nie do pogodzenia z życiem” – mówiła jedna z pielęgniarek, opiekująca się 26-latkiem holenderskim mediom. „Narządy się topiły, że tak powiem, więc musieliśmy go ochłodzić. Widzieliśmy, że jego wątroba miała problemy, nerki nie pracowały, a jelitom brakowało tlenu. Jego źrenice były zniekształcone; to znaczy, że jego mózg puchł”. Na szczęście po wielu godzinach walki stan pacjenta udało się unormować. Holender, okaz zdrowia, wysoki i wysportowany, cudem przeżył.
Nic nie jest takie samo
Co się stało? Narkotyki nie są produkowane jak leki. Nie ma sterylnych warunków, idealnie wymierzonych proporcji i dziesiątek testów i atestów dopuszczających środek do użycia. Być może producentowi „sypło się" czegoś więcej. Być może też 26-latek miał zły dzień, jego organizm był w gorszej formie i wykazał niższą odporność, trudno powiedzieć.
Sytuacja ta jednak doskonale pokazuje, iż nie ma czegoś takiego jak bezpieczne narkotyki. Nawet jeśli braliśmy już coś 9 razy i nic nam nie było, to ten 10 raz może być tragiczny w skutkach. Pamiętajmy o tym.
Źródło: AD.nl