17-letni Holender wysadził się w Niemczech

Polak staranował ponad 50 pojazdów. 26 osób jest rannych

17-letni mieszkaniec Królestwa Niderlandów zginął na skutek eksplozji, do jakiej doszło w Solingen. Niemieckim mieście położonym na południowy wschód od Düsseldorfu. Co się stało? Tamtejsza policja wskazuje, iż to właśnie ofiara sama spowodowała eksplozję.

Do wybuchu doszło we wtorek. Oficjalne informacje w tej sprawie pojawiły się jednak dopiero wczoraj. 25 czerwca, około godziny 14:20, ludzie usłyszeli nagle ogromny huk, później zobaczyli słup dymu unoszący się w rejonie budynku, w którym znajdowały się punkty usługowe i mieszkania. Na miejsce natychmiast wysłano służby ratunkowe.

 

W stanie krytycznym

Gdy pogotowie dotarło w rejon eksplozji, znalazło ono młodego chłopaka, z bardzo poważnymi obrażeniami. W rejon skierowano więc śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego, który zabrał poszkodowanego i do specjalistycznej kliniki. Niestety mimo najwyższego kunsztu lekarzy ofiary eksplozji nie udało się uratować. Zmarła kilka godzin po przewiezieniu do szpitala.
Oprócz zmarłego, którym okazał się 17-letni Holender, do szpitali, ale już niespecjalistycznych, trafiły cztery osoby, mające pecha znaleźć się w rejonie wybuchu. Wśród nich była 7-letnia dziewczynka. Na szczęście stan jej i innych ofiar nie zagrażał ich życiu.

 

Co się stało?

Niemiecka policja milczy na temat eksplozji. Wskazuje, że nie może przekazać żadnych informacji w tej sprawie. Dziennikarze gazety Frankfurter Allgemeine dotarli jednak do informacji, iż 17-latek był całkowicie nieznany. Miał „czystą kartę” zarówno w Niemczech jak i w Holandii. Nigdy nie miał konfliktu z prawem.

Dlaczego o tym piszemy? Z relacji świadków i wiadomości przekazanych na gorąco, zaraz po eksplozji, przez policję (zanim jeszcze rzecznik stwierdził, iż nie będę komentować sprawy), wynika, iż za wybuch odpowiada młody Holender. Miał on upuścić przed budynkiem butelkę z nieznaną substancją. Gdy upadła ona na bruk i rozbiła się, doszło o eksplozji.

 

Znaki zapytania

W sprawę zaangażowała się holenderska policja. Służby muszą ustalić, skąd młody człowiek miał tę substancję wybuchową. Określić co to było, jaki był jego cel i czy jest on powiązany z innymi ludźmi. Na chwilę obecną nie ma mowy o żadnym zamachu. Policja nie ma bowiem wątpliwości, iż ranni nie byli celem młodego człowieka, on sam również raczej nie planował zginąć.

 

 

Źródło: Nu.nl