12-lat za zabójstwo naszego rodaka

Bandi zagryzł Leona, czy matka trafi za kraty?

52-letni obywatel Rzeczypospolitej już wkrótce może zostać skazany na dwanaście lat pozbawienia wolności za brutalne zabójstwo swojego rodaka. Do zbrodni doszło w „polenhotelu”, kompleksie dla pracowników migrujących w Velp, w maju 2020 roku.

Przerażająca zbrodnia

Prokurator opisując to, co stało się w hotelu robotniczym, mówił o przerażającym, wręcz barbarzyńskim akcie okrucieństwa. Zdaniem oskarżyciela, 52-latek miał sześciokrotnie dźgnąć nożem swoją ofiarę, zadając głębokie rany kłute, sięgające 8 centymetrów. Następnie zostawił ją ranną, by się wykrwawiła.
Podczas sekcji zwłok stało się jasne, iż ofiara nie miała szans przeżyć. Cios w klatkę piersiową przebił osierdzie i bez natychmiastowej pomocy medycznej był śmiertelny. Podobnie zresztą jak rany, które pochodziły od ciosów w bok i plecy. Każda z nich zakończyłaby życie mężczyzny. Ich większa ilość sprawiła jedynie, że poszkodowany wykrwawił się szybciej. Mimo takiej skali obrażeń prokurator nie zdecydował się, by mówić w tej sprawie o morderstwie.

Zdecydował się jednak potraktować to jako zabójstwo (działanie nie planowane, często impulsywne). Podczas procesu oskarżyciel nie uwierzył również w linię obrony 52-latka. Ten bowiem wskazywał, iż w całej tej sprawie on jest ofiarą, a nie napastnikiem. Stwierdził, iż to on został zaatakowany nożem przez swojego współlokatora. Oskarżony miał być przerażony i wręcz przyparty do muru. Panika odebrała mu zaś realny ogląd sytuacji. W efekcie Polak nie pamięta, co się stało. Wskazuje jedynie, iż się bronił.

Dowody

Problem w tym, iż dowody nie potwierdzają tej tezy. Na rękojeści ostrza, którym miała zaatakować ofiara, jest DNA 52-latka. Na ostrzu zaś ślady tkanki mięśniowej i krwi ofiary. Gdyby było tak jak zeznał przed sądem podejrzany, powinno być na odwrót.
Oprócz tego, świadkowie, współmieszkańcy kompleksu wskazali, iż był zadowolony z tego co zrobił. Mieli słyszeć, że podczas aresztowania powiedział „zabiłem go”.

Zwolnienie i alkohol

Jaki zaś był motyw całej sprawy? Na krótko przed zabójstwem okazało się, iż 52-latek został zwolniony z pracy. Musiał więc również opuścić pokój. Wiedząc o tym, iż mężczyzna wróci najprawdopodobniej do ojczyzny, współlokator chciał, by oskarżony oddał mu pieniądze. Miał dwukrotnie o to się awanturować. Za trzecim razem doszło do tragedii. W której to rzekomo walczący o życie oskarżony, zabija napastnika w obronie własnej. Prawnik Polaka wskazuje, iż sąd w odróżnieniu od prokuratury powinien uwierzyć w wersję jego klienta. Miał on bowiem zadrapania na ciele, a sąsiedzi tego dnia słyszeli awantury w wykonaniu ofiary i oskarżonego.
Ci sami jednak sąsiedzi wskazali również, iż po całym incydencie 52-latek spokojnie położył się na łóżku w swoim pokoju. Odpoczywał, gdy inni mieszkańcy i personel ośrodka starali się ratować życie dźgniętego.

Mowy końcowe

Obrona chce, by sąd potraktował to jako obronę własną, ewentualnie przekroczenie ram obrony koniecznej. Prokurator mówi o zabójstwie i oprócz 12 lat więzienia chce, by sąd zasądził odszkodowanie w wysokości 17,5 tysiąca euro. Oskarżony powinien również pokryć wszystkie koszty poniesione przez rodzinę, w tym koszty pogrzebu.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok za dwa tygodnie.