Polski złodziej samochodów

W ciągu ostatnich kilku dni holenderscy stróże prawa mogą mieć kilka powodów do radości. My zaś do wstydu. Wszystko dlatego, że znów nasi rodacy stali się gwiazdami kroniki kryminalnej.

Oprócz opisywanego wczoraj zabójstwa Polaka "na domkach", czy sprawy sądowej związanej ze śmiercią budowlańca z naszego kraju, policja w Holandii ma ciągle styczność z Polakami. Niestety rzadko kiedy są to pozytywne sprawy. Większość z nich dotyczy drobnych kradzieży czy włamań. Oto kolejna z nich.

 

Tilburg

W nocy 9 maja patrol policji zobaczył rowerzystę jadącego przy jednym z parkingów. Z racji tego, iż była godzina 3 w nocy, mundurowi postanowili z pewnej odległości przyjrzeć się sytuacji. Przeczucie mówiło im bowiem, że coś zacznie się tutaj za chwilę dziać.

 

Faktycznie. Rowerzysta zatrzymał się przed jednym z pojazdów. Zszedł z roweru, podszedł do drzwi od strony kierowcy i stał przy nich gmerając czymś przez chwile w rękach. Funkcjonariusze byli już więc prawie pewni, że mają do czynienia ze złodziejem. Zaczęli więc ostrożnie zbliżać się do mężczyzny, by go nie spłoszyć. Gdy byli dostatecznie blisko krzyknęli, by się poddał i uniósł ręce nad głowę. W tym monecie wszelkie nawet najmniejsze wątpliwości odnośnie tego, czy mają do czynienia ze złodziejem samochodów znikły. Mężczyzna, gdy tylko usłyszał słowo „policja”, złapał rower i zaczął uciekać ile sił w nogach.

Nasz rodak dysponował zaawansowanym sprzętem pozwalającym otworzyć praktycznie każdy nowy pojazd. 

Pościg

Najprawdopodobniej z racji stresu złodziej nie wpadł na pomysł, iż można wsiąść na jednoślad i uciekał pieszo, prowadząc jedną ręką rower. To spowolniło go na tyle, iż wkrótce dogonił go parol.

Gdy policjanci go dopadli, kazali odłożyć mu rower i się nie ruszać. Gdy jeden z mundurowych podszedł, by go skuć, mężczyzna jednak się rozmyślił, zostawił rower i pobiegł dalej. Działanie to przyniosło mu wolność na raptem kilka minut. Złodziej został szybko pojmany na jednym z podwórek Lambert de Wijsstraat.

Nowoczesna technika

Na komendzie ustalono, iż zatrzymanym mężczyzną jest 20-letni obywatel Polski. Podczas przeszukania jego rzeczy okazało się, że nie miał on przy sobie wytrychów, czy łomów, a pokaźny pęk kluczyków-pilotów do samochodu. Policjanci postanowili więc sprawdzić, czy któryś z nich pasuje do pojazdu, który starał się ukraść 20-latek. Po powrocie na parking okazało się, iż faktycznie jeden komplet kluczy zadziałał i po naciśnięciu przycisku na pilocie maszyna otwarła drzwi.

Mundurowi postanowili więc skontaktować się z właścicielem pojazdu, zapytać czy nie stracił on kluczy do swojego auta. Posiadał on jednak wszystkie w domu. Fakt ten wskazuje na to, iż Polak miał dostęp do sytemu potrafiącego zgrywać sygnaturę radiową pozwalającą na otwarcie pojazdu, a to by oznaczało, że rodzimy złodziej to „pierwsza liga” w swoim fachu.

Polak został aresztowany, na dniach usłyszy prokuratorskie zarzuty.