Podatek od wykształcenia dla pracujących za granicą

Polska po raz pierwszy od wielu lat miała mieć zrównoważony budżet. Wpływy do skarbu państwa miały równoważyć się z wydatkami. Ten niewątpliwy sukces rządu zburzyła jednak epidemia COVID-19. To zaś spowodowało, iż gabinet Premiera Morawieckiego szuka nowych środków, mogących załatać powstającą dziurę budżetową. Pojawił się więc pomysł podatku od edukacji.

500+ i 13 emerytury

Nie wchodząc zbytnio w kwestie polityczne (nasza redakcja chce zostać w tym względzie maksymalnie apolityczna), nie sposób nie zauważyć, że budżet państwa przeznacza ogromne kwoty na szeroko pojęty socjał. Działania te przysparzają władzy ogromne rzesze zwolenników. Niemniej jednak niosą za sobą potężny ciężar finansowy. Ciężar ten, którego w tym roku może nie unieść polska gospodarka. Wszystkiemu winny jest koronawirus. To on doprowadził do tego, iż już teraz w kraju wiele firm jest na granicy upadłości. Bankructwa oznaczają nie tylko wzrost bezrobocia, a co za tym idzie większe nakłady na pomoc społeczną. To również zmniejszone wpłaty do budżetu państwa w postaci podatków, które płacili pracodawcy. Mniejszy obrót dobrami to również mniejszy VAT. Mówiąc więc krótko, władza ma problem, a z nią po części wszyscy Polacy.

 

Musi być odpowiedzialny

Taki stan rzeczy skłania do szukania oszczędności. Możliwe więc, iż w tym roku zmniejszą się nakłady np. na budowę obwodnic. Sytuacja ta jest o tyle niekorzystna, iż prezydent podpisał niedawno budżet. Trudno więc coś w nim zmieniać. Część polityków zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej zaczęła więc szukać możliwości uzyskania dodatkowych wpływów. Pojawiły się dwa pomysły.

 

Bykowe

Pierwszy z nich znany już od czasu PRL’u. To tak zwane „bykowe”. Podatek ten miałby dotyczyć osób żyjących samotnie, bez dzieci. Jego wprowadzenie miałyby spowodować wzrost zawieranych związków. Wszystko dlatego, iż byłoby to bardziej opłacalne. Pojawił się jednak problem. Nie można przecież nikogo zmusić, by kogoś pokochał. Doszłoby więc do fikcyjnych ślubów, większej liczby rozwodów itd. To zaś nie wyglądałoby dobrze. Poza tym wkurzeni, samotni rodacy raczej nie zagłosować na pomysłodawców ustawy, co mogłoby oznaczać utratę władzy w następnych wyborach. Pojawiła się więc druga opcja.

 

Wykształcenie

W Polsce edukacja jest darmowa. Dotyczy to zarówno podstawówki, szkół średnich, zawodowych jak i studiów. Państwo wydaje więc ogromne kwoty na młode pokolenie. Młode pokolenie jednak, jak powiedział pewien leciwy wicemarszałek, ma za nic ojczyznę i wyjeżdża za granicę pracować i żyć. W efekcie Holender, Niemiec lub Anglik zyskuje wykształconego pracownika, a nasza ojczyzna tylko traci. Bo człowiek ten żyje i płaci podatki poza naszymi granicami. Należałoby więc go opodatkować. Rozwiązanie to jest o tyle ciekawe, że Polonii za granicą jest na tyle mało, iż raczej nie wpływa na wynik wyborów. Jej irytacja stanowi więc mniejsze zagrożenie niż tysięcy samotnych Polek i Polaków.

 

Płać...

W efekcie w obozie władzy powstał plan nowego podatku od edukacji. Ma on dotyczyć wyjeżdżających do pracy za granicę. Opłata ta ma według wstępnych pomysłów, przyjąć formę progresywną i zależeć od stopnia wykształcenia. Te będą trzy. Podstawowe, średnie i wyższe.

W praktyce chodzi o to, iż każda z tych grup płaciłaby daninę na rzecz polskiego państwa przez określony czas. Tak, by spłacić swoją edukację. W przypadku wykształcenia podstawowego byłoby to 8 lat, średniego 12 (8+ 4 lata Liceum/technikum), wyższego 17 (5 lat studiów). Kwota nie byłaby stała. Trudno bowiem wymagać od osoby z wykształceniem podstawowym by płaciła tyle samo co menedżer po studiach. Dlatego też projekt zakłada, by 4% wypłaty netto było przelewane do polskiej kasy.

 

Lub odpracuj

Lata składek na rzecz Polski miałyby być oczywiście niwelowane przez okres zatrudnienia w naszym kraju. Jeśli więc osoba z wykształceniem podstawowym po 8 latach pracy w ojczyźnie wyjechałaby do Holandii, nie zapłaciłaby ani grosza. Gdyby zrobiła to po 4 latach, musiałaby płacić ten polski podatek tylko przez 4 lata. Liczony byłby więc całkowity staż pracy.

 

Prawnicy

Najnowsze, nieoficjalne wiadomości wskazują, iż projekt w jego wstępnym zarysie trafił do prawników partii rządzącej. Ich zadaniem jest teraz sprawdzenie, czy takie przepisy mogą wejść w życie i są zgodne z konstytucją, polskim i unijnym prawem. Jeśli tak, już dokładnie za rok, 1 kwietnia na Prima Aprilis, będziemy mogli poinformować was o wejściu w życie tej daniny na rzecz państwa.