Jak dostać się we wtorek do pracy i nie zwariować?

Nadchodzące wtorkowe strajki roztaczają widmo poważnego paraliżu komunikacyjnego wokół większych miast Holandii. Jak więc się dostać  do pracy i nie zwariować stojąc w korkach lub nie paść jadąc kilometry rowerem? Oto kilka naszym zdaniem najciekawszych pomysłów.

Samochód

Chyba najbardziej oczywiste rozwiązanie to wsiąść do własnego samochodu i pojechać nim do pracy. Pojawia się jednak parę „ale”. Po pierwsze ruch drogowy, na taki sam pomysł wpadnie tysiące kierowców. To zaś oznacza, że ruch na drogach będzie utrudniony. Powstaną korki, może dojść do wielu stłuczek. Po drugie, miejsce parkingowe, jego znalezienie w centrum graniczy z cudem. Jak więc temu zaradzić? Po pierwsze wstać trochę wcześniej i wyjechać do pracy pół godziny szybciej niż byśmy robili to zwykle. Kosztem tej chwili snu zyskamy to, że wyjedziemy na drogę przed porannym szczytem, to oznacza mniejszy ruch. Druga sprawa to unikanie głównych dróg. Przed wyjazdem warto sprawdzić natężenie ruchu, choćby na Google Maps. Dzięki temu dowiemy się, czy po 5 minutach jazdy nie czeka nas godzinny zator. Druga sprawa to zaufanie nawigacji. Może i znasz drogę na pamięć, ale GPS potrafi czasem znaleźć ciekawe skróty i uwzględniając ruch wybrać alternatywną szybszą trasę.

 

Idź do sąsiada

Twój sąsiad/sąsiadka pracuje w podobnym rejonie co ty? A może kilku twoich kolegów z pracy mieszka niedaleko. Warto dogadać się wcześniej i jechać jednym samochodem. Nie tylko dzięki temu zmniejszymy natężenie ruchu, ale gdy pracujemy w jednej firmie, ewentualne spóźnienie nie wygląda tak źle. Złość szefa rozkłada się na 4-5 osób, a nie na jedną. Zabranie się z kimś to również doskonały pomysł dla ludzi bez prawa jazdy. Pamiętajcie jednak, że Holendrzy to ułożony naród. Lepiej omówić to wcześniej. Mało kto zabierze też nas rano do pracy "na stopa".

 

Aplikacje i media społecznościowe

Jeśli nie masz żadnych znajomych, czy sąsiadów w okolicy jadących w tym samym kierunku, polecamy skorzystać z portali społecznościowych. W sytuacji takiej jak wtorkowy strajk wystarczy napisać, że np.: poszukujemy transportu z A do B i możemy dorzucić się X do paliwa lub, że mamy jeszcze Y miejsc w aucie i jedziemy z D do C o godzinie F. Z pewnością znajdą się ludzie, którzy będą chcieli z naszej propozycji skorzystać. Jest to o tyle ciekawa opcja, iż takie znajomości często prowadzą do stałego zmniejszenia kosztów przejazdu, bo współpraca taka potrafi ciągnąć się miesiącami.

 

Uber

Propozycja raczej dla nielicznych, ale stanowiąca bardzo ciekawe rozwiązanie. Jeśli możemy pracować zdalnie, np. z laptopem warto wezwać taksówkę lub Ubera. Wtedy niestraszne nam korki, ponieważ możemy spokojnie odpowiadać na maile, czy kończyć projekt siedząc na tylnej kanapie pojazdu. Warto wcześniej jednak porozmawiać o tym z kierownikiem. Po pierwsze, czy zgadza się na takie rozwiązanie, a po drugie kto z Was ma pokryć koszty takiej przejażdżki.

 

Praca zdalna

Tutaj oszukujemy system. Zamiast jechać do pracy, pracujemy w domu. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie tylko nie spóźnimy się do pracy, ale możemy nawet pospać trochę dłużej. Podobnie jak wcześniejsza opcja, taka możliwość tyczy się bardziej wybrańców niż ogółu, ale zawsze warto spróbować. W przypadku prac biurowych istnieje spora szansa, że się uda. Szef przeważnie woli, by jego pracownik pracował nawet z domu, niż tracił czas stojąc w korku.

 

Rower

Dostać się do pracy dzięki sile własnych nóg? Jeśli nie mamy daleko i kondycja nam na to pozwala, to doskonały pomysł. Kilka minut pedałowania pozwoli nam dotlenić organizm i porządnie się rozbudzić. Warto o tym pomyśleć. Jeśli jednak nie jesteśmy w najlepszej formie, należy bardzo uważać. Mokry, spocony i prawie że wypluwający płuca pracownik, który dochodzi do siebie przez pół dziennego etatu, nie będzie dobrze postrzegany przesz swojego szefa, nawet mimo heroizmu jazdy na jednośladzie.

 

A Wy jakie macie pomysły, by dotrzeć we wtorek do pracy? Piszcie w komentarzach.