Haga zakazuje protestów przeciw ograniczeniom koronowym

Holenderska policja łamie prawa człowieka

W Hadze powinna odbyć się jutro demonstracja przeciwko obostrzeniom koronowym wprowadzonym przez władze Królestwa Niderlandów. Wiele wskazuje jednak, iż protestów przynajmniej w legalnej formie nie będzie. Władze samorządowe zabroniły bowiem tego typu zgromadzeń. Jako powód wskazano, iż Malieveld nie jest z gumy.

Burmistrz Hagi, a zarazem przewodniczący regionu bezpieczeństwa Haaglanden, Johan Remkes podjął decyzję o zabronieniu niedzielnej demonstracji. Decyzja ta była długo konsultowana z szefem lokalnej policji i prokuraturą. Kwestia ta była bowiem wyjątkowo delikatna. Jak zauważa urzędnik „Prawo do demonstracji to świetna rzecz, ale nie jest nieograniczona”.

Rozważania

Wstrzymanie demonstracji w politycznej stolicy kraju, która miała być wycelowana w politykę rządu to decyzja niezwykle ryzykowna. Wielu może bowiem stwierdzić, iż samorząd jest marionetką władzy. Dlatego też od kilku dni trwały debaty i dyskusje na temat podjęcia tak skrajnych decyzji. Analizowano między innymi przebieg ostatnich protestów w kraju zarówno tych antyrządowych, jak i solidarnościowych z czarnoskórymi w Stanach Zjednoczonych.

Plac nie jest z gumy

W końcu analizując wszystkie za i przeciw, władze zdecydowały się zablokować zgromadzenie. "Inspiratorzy na początku zgłosili protest stu osób, który później stał się 1000, 2000, a ostatecznie nawet 10 000. W mediach społecznościowych jeden z nich mówił już o 20 000 osób. Stanowi to zagrożenie dla zdrowia, zgodnie z wytycznymi rządu, których przestrzegamy".  Trudno więc dokładnie oszacować ilu ludzi mogłoby wziąć udział w zgromadzeniu. Im zaś więcej zebranych, tym trudniej byłoby utrzymać bezpieczny odstęp. Oprócz tego występy DJ-ów Jean i Paula Elstaka mogłoby spowodować napływ kolejnych widzów, zainteresowanych nie samą demonstracją, a muzyką.

Nie dla amatorów

Zarządzenie tak dużym tłumem i zapewnienie bezpieczeństwa zebranym w dobie koronawirusa jest zadaniem szalenie trudnym, wymagającym tygodni przygotowań ekspertów od organizacji imprez masowych. Nie ma więc szans, iż oddolna organizacja i kilku amatorów, którym nie można odmówić chęci, będzie w stanie zapanować nad tym wszystkim, nawet jeśli na ostatni moment zatrudnią specjalistów.

Zagrożenie płynące z protestów

Wszystko to powoduje, iż gmina uznała, że impreza byłaby zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Z tego też względu nie może wyrazić zgody na tokowe działanie. Malieveld pomieści bowiem bezpiecznie maksymalnie 5 000 osób, a w internecie mowa jest o ponad 4 razy większej  liczbie uczestników. Nawet bardziej zachowawcze zapowiedzi organizatorów mówią o 10 000 protestujących. To zdecydowanie zbyt dużo.

Traktowani poważnie

Pomimo zakazu, organizatorzy nie są bardzo rozgoryczeni. Wskazują nawet na to, że czują się w pewnym sensie docenieni. Wszystko dlatego, że władza, decydując się na zabronienie zgromadzenia, potwierdziła, iż liczą się z rozżalaną grupą ludzi. Wiedzą także, że zapewnienia o tłumach nie są bezzasadne i faktycznie kilka tysięcy ludzi na placu może być zagrożeniem. Gdzieś jednak pewien żal pozostał, tym bardziej, iż organa samorządowe nie podjęły znacznego dialogu z organizatorami protestów.