Ciepłe łóżka w Zundert – życie na emigracji
Polacy wybierają Holandię i robią to pomimo dobrej sytuacji gospodarczej, niskiego bezrobocia oraz hojnego polskiego socjalu.
95% naszych rodaków pracuje poprzez biura pośrednictwa pracy tzw. uitzendbureau, dzięki temu nie muszą martwić się o pracę, ubezpieczenie oraz zakwaterowanie. Po prostu otrzymują kompleksową ofertę i chętnie z niej korzystają.
Biura pracy to sprawnie zarządzane przedsiębiorstwa prosperujące dzięki pracy swoich pracowników tymczasowych a także wysokim kosztom zakwaterowania.
Tygodniowy koszt zakwaterowania oscyluje zazwyczaj w granicach od 80 do 100€. Biura kwaterują swoich pracowników w pokojach 2 lub 4 osobowych a tygodniowy "czynsz" automatycznie pobierany jest z wypłaty zatrudnionego, miesięczny "przychód" z jednego pokoju może więc wynieść nawet 1600€.
Jak dowiedzieliśmy się od naszych czytelników, jeden z pośredników z Tilburga znalazł bardzo kreatywne rozwiązanie...
Ciepłe łóżka
Bohaterem dzisiejszej rozmowy jest Filip, 30-latek z Płocka, który wraz z kolegą postanowił spróbować sił w Holandii. Przez przypadek trafił do słynącego z „ciepłych łóżek” Zundert w Brabancji Północnej, gdzie wytrzymał zaledwie trzy miesiące.
Rozmawiamy przez telefon, ponieważ Filip aktualnie przebywa w Polsce, a ja pozostaję na miejscu, w Holandii.
Cześć Filip! Jak nie wiadomo od czego zacząć, to warto zacząć od początku... Jak to się stało, że trafiłeś do Zundert?
- To był przypadek, chociaż teraz myślę, że nic nie dzieje się z przypadku. Chciałem spróbować sił w Holandii, wzięliśmy z żoną kredyt na dom, nasze polskie zarobki wystarczały na ratę i życie, ale oczekiwaliśmy czegoś więcej. Mój kolega w tym czasie również myślał o pracy za granicą.
To on rzucił pomysł?
- Trochę tak, bo zastanawialiśmy się między Holandią a Belgią. Przeglądaliśmy ogłoszenia, zależało nam, by praca była w miarę dobrze płatna, i żeby nie zdzierali za zakwaterowanie. To drugie kryterium było prawie tak ważne jak pierwsze.
Żeby nie zdzierali za zakwaterowanie
Nie zależało wam na dobrych warunkach?
- Stwierdziliśmy, że się przemęczymy. Chcieliśmy pracować, zarabiać, przywozić dobrą kasę do Polski. Szczerze mówiąc, mieliśmy gdzieś, czy będziemy spać w baraku czy na podłodze.
I wtedy znaleźliście ogłoszenie?
- Dokładnie tak. Praca w Bredzie zachęcała naprawdę tanim noclegiem. Spotkaliśmy się z koordynatorem, niedługo później byliśmy już w Holandii. Podobało się nam.
Czym się zajmowaliście?
- Wiesz co, to była praca na produkcji. Nic wielkiego. Niespecjalnie znaliśmy język, ale z koordynatorem dało się dogadać po polsku. To było dla nas ważne, bo zarówno kumpel, jak i ja, byliśmy po raz pierwszy w pracy za granicą. Trochę skok na głęboką wodę... Zwykle się słyszy, że to młodzież wyjeżdża, a my byliśmy nieco starsi. Na szczęście mieliśmy na tyle odwagi, by zaryzykować.
Praca zachęcała naprawdę tanim noclegiem
Możesz zdradzić zarobki?
- Nie ma się co oszukiwać, wyciągaliśmy najniższą. W tamtym czasie był to dla nas całkiem spory pieniądz. Wracaliśmy do naszych rodzin, i cieszyliśmy się, że możemy kupić to czy tamto.
Czym się zajmowałeś w Polsce?
- Też produkcja. Z tym, że w Płocku zarabiałem 2500 zł, a w Zundert z nadgodzinami około 7000. Jest różnica, nie?
Rozumiem, że spokojnie spłacałeś dom i jeszcze starczyło na waciki?
- Byłem bardzo zadowolony, bo udało mi się też odłożyć co nieco. Mieliśmy niedługo zacząć z żoną starania o dziecko, więc tym bardziej kasa była potrzebna.
Skoro było tak idealnie... dlaczego zrezygnowałeś?
- To już jest dłuższa historia. W ogłoszeniu zamieszczono jedynie, że jest to „oferta taniego zakwaterowania” i wtedy nie przyszło nam przez myśl, że może być aż tak źle... Wyobraź sobie, co musieliśmy napotkać na miejscu, że zdecydowaliśmy się zjechać po trzech miechach.
Teraz wiemy już, że chodziło o tak zwane „ciepłe łóżka”. Byłeś w szoku?
- W ogromnym. Myślałem, że czeka na nas jakiś barak, cokolwiek. Byłem gotów nawet na kilkanaście łóżek w jednym pomieszczeniu. Nie spodziewałem się jednak, że idąc na nockę ktoś będzie kładł się na moim miejscu...
Możesz przybliżyć jak to wyglądało?
- Najkrócej mówiąc, łóżko było cały czas zajęte. Zmieniały się tylko osoby na nim śpiące. Kiedy ja wychodziłem – wskakiwała inna osoba. Gdy wracałem z pracy, łóżko było już wolne, bo ktoś, kto wcześniej na nim spał, zbierał się na swoją zmianę. To była spora oszczędność dla firmy, ale dla mnie... muszę to powiedzieć... było to obrzydliwe.
To była spora oszczędność dla firmy
Aż tak?
- Aż tak. Dziwiło mnie, że tylu ludzi nie ma z tym problemu. Wyobraź sobie, że nie zmienialiśmy nawet pościeli – bo się nam nie chciało. Najciekawsze jest to, że nie zmieniałem się z jedną stałą osobą, ale z wieloma. Tego jednego „zmiennika” może mógłbym jakoś przeżyć, ale widząc sytuację na miejscu, po prostu zwątpiłem.
Co najgorszego spotkało cię w nocowaniu na „ciepłych łóżkach”?
- Najgorsze było przyjście z pracy i położenie się na miejscu kogoś, kto ewidentnie zapomniał, czym jest higiena osobista. Wiesz, ja nie jestem jakimś wybitnym czyścioszkiem, ale jednak prysznic i dezodorant to podstawa. Pamiętam, że przez zapach moczu i potu nie potrafiłem zmrużyć oka...
Czy twój kolega miał podobne obiekcje?
- Mirek na początku się śmiał, traktował to jako coś nowego, coś innego. Stwierdził, że nie zależy mu na super warunkach, ale umówmy się... te warunki odbiegały nawet od przyzwoitych, nie mówiąc już o wygórowanych. Był, podobnie jak ja, zdziwiony, że nie wspomniano w ogłoszeniu o tym fakcie. Chyba oboje wiemy, czemu tego nie uwzględniono...
Myślisz, że ludzie nie chcieliby przyjeżdżać?
- Jestem pewien, że nie chcieliby przyjeżdżać. Sam wolałbym dopłacić, zostać z mniejszą wypłatą, a jednak spać jak człowiek. Po tym incydencie z potem stwierdziłem, że mam dość. To mnie przerastało.
Te warunki odbiegały od normy
Gdzie teraz pracujesz?
- W Haarlem, też na produkcji. Kolega został jeszcze miesiąc w Zundert, a potem ściągnąłem go tutaj. Teraz ze względu na koronawirusa chwilowo jesteśmy w Polsce, mieliśmy planowy zjazd, odbywamy kwarantannę. Po świętach znowu mamy jechać.
Czy komukolwiek byłbyś w stanie polecić system „ciepłych łóżek”?
- Szczerze mówiąc... nie. Sam myślałem, że mogę spać gdziekolwiek, byle tylko zostać z kasą. Teraz wiem, że spędzamy w pracy mnóstwo czasu i jednak po wszystkim chcemy się położyć we własnym łóżku. Nawet małolatom, którzy jadą pierwszy raz do pracy, nie poleciłbym takiego zakwaterowania. Lepiej zapłacić więcej i mieć normalne, ludzkie warunki.
Co w takim razie chciałbyś przekazać tym, którzy, tak jak do niedawna Ty, jadą pierwszy raz do pracy w Holandii?
- Chyba to, żeby zwracali uwagę na wszystko, co jest w ogłoszeniach. My zrobiliśmy ten błąd, że gdy całość wydawała się w miarę okej – po prostu byliśmy zainteresowani. Teraz wiem, że warto dopytywać, interesować się, nie bać. Być nawet momentami wścibskim. Gdybyśmy pogadali dłużej z koordynatorem, na pewno dowiedzielibyśmy się, co oznacza „tani nocleg”, podany w ogłoszeniu. Chyba byliśmy zbyt napaleni, żeby już pojechać, już zarabiać.
Czy masz jakiś kontakt z ludźmi, poznanymi w Zundert?
- Tak. Mam dwóch kolegów, którzy cały czas jeżdżą w to samo miejsce i nie narzekają. Wiesz, moim oficjalnym powodem rezygnacji z tamtej pracy nie były „ciepłe łóżka”, a lepsze warunki gdzieś indziej... Myślę, że gdybym powiedział im o swoich obiekcjach, to by mnie wyśmiali.
Dziękuję, że zgodziłeś się się nam o tym opowiedzieć.
- Mam nadzieję, że parę osób po przeczytaniu tego tekstu, naprawdę zastanowi się czy warto jechać gdzieś, gdzie warunki odbiegają od normy. Pozdrawiam.